Strona główna

środa, 15 lutego 2012

Poczuj lato tej wiosny z Essence Soul Sista

Za oknem sypie śnieg, a Essence najwidoczniej nie przejmuje się tym faktem, wprowadzając, jakby na to nie patrzeć, typowo letnią limitowankę. Mimo, że jest zapowiadana dopiero na marzec i kwiecień, to i tak moim zdaniem nie bardzo pasuje. Wolałabym coś w typie Blossoms etc.., no ale jak się nie ma co się lubi...
Niemniej jednak limitka bardzo udana, w końcu coś, na co mogłabym czekać.
Zapraszam do oglądania!

Soul Sista



Paletka cieni do powiek
Czasami mam pewne wrażenie Essence uwielbia popełniać te same błędy i wciskać buble tak długo, dopóki inni ich nie polubią tak jak twórcy. OK, kolory ładne, bardzo letnie, ale cienie raczej nie będą się znacznie różnić od tych ze stałej oferty, które są po prostu nie najlepiej napigmentowane. Ta paletka kojarzy mi się trochę z tymi dodawanymi do jakiś babskich pisemek...

Brokatowe eyelinery 
Eyelinery to moja słabość i jeżeli by zrobić zdjęcie wszystkim posiadanym przeze mnie, to mógłby być to materiał na ścianę wstydu. Te oczywiście też mi się podobają- pierwszy przypomina mi coca colę, a drugi lazurowe morze. Aż trudno się oprzeć, żeby nie wybiec myślami gdzieś w okolice lipca. Jak ja bardzo chcę już słońce!


Błyszczyki
Tutaj znowu trafili w mój słaby punkt- wszelkie odcienie koralu, pomarańczy i ogólnie takich ciepłych kolorów są przeze mnie wielce pożądane. Opakowanie też niczego sobie- może nie przebija tego z Balleriny, ale naprawdę ładnie komponuje się z kolorami. Ten dziwny misz masz brązowozłoty też jest ciekawy, ale obstawiam, że będą to same drobinki. Koralowy z pewnością kupię jak tylko się pojawi!

Płynny bronzer
No to dziewczyny z Wizażu powinny być zadowolone :). Po triumfie żelowego różu i absolutnym hicie, jakim był płynny rozświetlacz, czas na bronzer w płynie. Brawo! Zostaje jeszcze "tylko" sprawa odcienia i drobinek, które mogą wszystko zmaścić. 

Bronzer
Kolejny bronzer. Wydaje się całkiem przyjemnym odcieniem mlecznej czekolady. Niestety zdjęcia promocyjny to tylko...  zdjęcia promocyjne (sth more Mrs Obvious?), więc nie można do nich do końca polegać. Wizualnie nie podoba mi się prawie, że wcale- znacznie ładniejszy był ten z Bondi Beach.

Pędzel
Wyczuwam hit, milordzie. Jak powszechnie wiadomo, limitowane pędzle Essence są świetne (no i jeszcze kulka ze stałej oferty, ale to chyba oczywiste), więc będzie na co polować jak wejdzie ta limitka do Polski. Szkoda tylko, że nie kolorystycznie tak średnio (nie przepadam za połączeniem różu z czernią), ale cudowna miękkość na pewno to wynagrodzi. Czas chyba szukać namioty, żeby móc okupować Naturę w razie czego :)

Lakiery
Podobne kolory były w limitce Bondi Beach, ale jakoś mi to specjalnie nie przeszkadza, bo nie załapałam się na te, które chciałam. Różowy oczywiście cudowny, do pary z błyszczykiem. Całkiem ładny brąz i nasycona mięta. Nie wiem, co się spodziewać po tym beżowym, podejrzewam, że raczej będzie się komponował tylko z porcelanowymi dłońmi. Przy moich zwykle lekko zaczerwienionych nie będzie wyglądał korzystnie.

Podsumowując, ładna limitka, jednak- powtórzę się- liczyłam na coś innego. Dla mnie wiosna to idealna pora roku, więc nie widzę potrzeby wciskania na siłę jej lata.
Wpadło Wam coś w oko? Jak myślicie, co będzie większym hitem: płynny bronzer czy pędzel? Którą limitkę najchętniej zobaczyłybyście w Polsce?

niedziela, 5 lutego 2012

Naturally ugly z Max Factor Smooth Effect

Ten kosmetyk sprawił mi sporo kłopotów z wydaniem jakiejkolwiek opinii o nim. Serio! Zwykle jakoś mam tak, że albo kosmetyk mi się bardzo podoba lub go wręcz nie znoszę, czasem jest pół na pól, kiedy indziej jest obojętny. Ten to jednak mistrz gatunku- naprawdę nie wiem, co o nim myśleć.
Zacznijmy jednak od początku.


Tak oto wygląda winny. Kupiłam go na jakiejś promocji, w normalnej cenie raczej bym się na niego nie skusiła. Nie mogłam się doczekać kiedy w końcu skończę inny podkład i będę mogła go w końcu użyć (nie lubię mieć kilku pootwieranych podkładów, tuszy itd.). W końcu go doczekałam się tej wspaniałej chwili gdzieś na początku września. Otworzyłam, wycisnęłam trochę na wierzch dłoni, nałożyłam na twarz i... nic. "To już?"- pomyślałam. Już prędzej dojrzałabym fajerwerki za oknem (akcja dzieje się we wrześniu ;)) niż cudowny efekt jaki miał dać ten podkład. Po takie marce jaką jest Max Factor oczekiwałam wiele więcej. 
Znowu zaczynam od końca- no to jeszcze raz.
Opakowanie bez jakiś specjalnych ozdobników, choć pomysł z szatą graficzną w postaci X jako dominanty jest godny pozazdroszczenia przez inne firmy. Nawet nie wiedziałam, że ten fiolet tak bardzo ładnie się mieni- wyszło to dopiero przy zdjęciach. 


Konsystencja typowo podkładowa- po prostu lejąca, rzadka. Nakłada się również zwyczajnie- nie powstają smugi, nie trzeba się specjalnie napracować. Nie wróżyła ona jakiegoś cudownego krycia i tak też się stało (hmm... może czas zacząć dorabiać w ITV?- "widzę pani podkład idealny- będzie stał w piątej szafie od prawej na środkowej półce w pierwszej drogerii do jakiej pani pójdzie w piątek 15. czerwca 2012r."). To wygląda mniej więcej tak: patrzę w lustro- stwierdzam "jestem brzydka", nakładam podkład i nadal jestem brzydka. Tak, wiem, że kosmetyki nie operują nosa i nie powiększają oczu, ale po podkładzie Catrice wyglądałam tak jakoś... ładniej czy coś. Promienniej chyba nawet. Może to było przez ten efekt glow (tak, tak to był podkład matujący)? Smooth Effect  również nie daje zupełniej matowego wykończenia (czego w sumie można było się spodziewać po podkładzie nawilżającym), ale twarz po nim nie wyglądała tak "zdrowo" jak przy Infinite Matt. Kryje znikomo, jakieś drobne zaczerwienienia, nic poza tym. Nie wiem z jakiej paki jest on polecany dla osób z trądzikiem.




Nie można mu za to odmówić świetnego wtapiania się. Nawet na mojej bladej ręce przy robieniu swatchy nie odznaczył się jakoś specjalnie, a to nie lada wyczyn. Na plus zasługuje również to, że nie podkreśla suchych skórek, a nawet je maskuje. Aktualnie moja skóra to istne pobojowisko (nie przestraszcie się jak będziecie oglądać zdjęcia)- wągry, wypryski, rozszerzone pory, naczynka, a teraz doszły jeszcze suche skórki (jak ja uwielbiam zimę!). Chwała mu więc za to, że chociaż z tymi ostatnimi sobie radzi. 
Czy nawilża? W jakimś stopniu tak. Wiadomo, nie jest to jakieś spektakularne nawilżenie, ale daje radę. Parę  razy eksperymentalnie (no dobra, po prostu zaspałam) nałożyłam go bez kremu i świat się nie zawalił. 
Nie kupię tego podkładu ponownie, ale nie oznacza to, że jest zły. Poleciłabym go natomiast osobie z mieszaną skórą w kierunku suchej, bez większych problemów skórnych, której zależy przede wszystkim na wyrównaniu kolorytu cery
Czas na zdjęcia "przed" (zdjęcia po lewej) i "po" (zdjęcia po prawej). Zarówno zdjęcia "przed" jak i "po" nie są wskazane dla ludzi o słabych nerwach (zakryjcie sobie kartką czy coś).



Krótkie podsumowanie
+świetne wtapianie się
+nie podkreśla suchych skórek, a nawet je maskuje
+brak smug
+łatwy w nałożeniu
o proste opakowanie, bez udziwnień
o cena (w promocji około 30zł, regularna cena- około 40zł)
o konsystencja typowo podkładowa
-perfekcyjne krycie można włożyć między bajki
- o świeżości czy promienności cery również można zapomnieć

Cieszę się, że już go kończę. O dziwo nie mam niczego czekającego w kolejce, ale zastanawiam się nad bb kremami. Używacie? Macie swoje ulubione? Polecacie coś do mieszanej cery z wypryskami?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...