Na początek pochwalę się zakupami i wygranymi w rozdaniach z ostatnich tygodni. Nie jest tego specjalnie dużo, no ale zawsze coś.
Kolorówka
Dzięki jakiemuś nieprawdopodobnemu szczęściu wygrałam paletkę Sleek (rozdanie u Only Sweet Pink). Mimo przecierania oczu, mój nick nadal widniał obok napisu "Paletkę Sleek Orginal otrzymuje", ale nic to nie dawało, więc pozostało mi się już tylko cieszyć. O właśnie. Wybrałam paletkę Orginal jak widać (w tym momencie wiele osób pewnie patrzy karcącym i pełnym niedowierzania wzrokiem, dlaczego nie np. "Oh So Special"), która jest niezwykle ciekawa kolorystycznie, a zarazem nie daje tak po oczach jak Monaco. Póki co jestem zachwycona.
Niestety zdarzyło się wielkie nieszczęście, a mianowicie jak poszłam do Natury okazało się, że wszystkie rozświetlacze z Crystalliced już był wykupione :(. Nie ogarniam jak w parę godzin mogły się rozejść w mieście, gdzie nie okazywano większego zainteresowania Essence. No cóż, widocznie grono się powiększa ku mojemu niezadowoleniu (a było tak pięknie...). Na szczęście wizażanki przyszły z pomocą i już po paru dniach dostałam paczkę od Ewalucji ;*.
Jeszcze w tym samym tygodniu okazało się, że wygrałam ten sam rozświetlacz u Merczens. Tak się cieszyłam, że miałam ochotę rzucić się na szyję przypadkowo spotkanej osobie ;).
Ostatnio również ugięła. się pod ciężarem pozytywnych opinii i kupiłam puder fiksujacy z Welcome to Las Vegas. Szkoda, że pańcia się tak szybko wytarła ;(.
Wyprzedażom również trudno się oprzeć. Jednak w Sephorze nic do mnie nie wołało "Kup mnie" (czyżby leki zaczęły działać?). Bardzo lubię ich naklejki na paznokcie, więc żeby nie wyjść z pustymi rękami ;) kupiłam takowe w bliżej nieokreślonym kolorze.
Pielęgnacja
W styczniu nagle sobie uświadomiłam, że większość kosmetyczno-pielęgnacyjnych rzeczy, jakie są mi niezbędne do życia są na wykończeniu. Uzupełniłam więc częściowo braki i kupiłam ulubiony szampon z Alterry, żel Free Time z Nivei o cudownym zapachu karamboli i krem z olejkiem herbacianym. Na ostatnim przejechałam się już na wejściu- nie sprawdziłam składu przed zakupem i wróciłam z potencjalnym killerem mojej cery do domu. Póki co wierzę, że nie będzie tak źle (taaaaa chyba będę odprawiać modły przy jego nakładaniu).
Natrafiłam też na wyprzedaż w Tesco i kupiłam dwie błotne maseczki z Montagne Jeunesse i biosilkowy żel do układania włosów. Mam nadzieję, że będą się przyzwoicie sprawowały.
Przy okazji robienia zdjęć przejrzałam, co tu można byłoby zrecenzować i za niedługo pojawią się na blogu między innymi: suchy szampon i naklejki z Sephory, olejek do włosów Himalaya Herbals, Max Factor Smooth Effect, cień z Crystalliced, paletka Berlin z Catrice, odżywka do paznkokci z Eveline. Myślałam też nad wrzuceniem paru zdjęć z podróży, ale w zasadzie nie wiem, czy ktokolwiek się tym zainteresuje.
Wpadło Wam coś w oko? Macie coś z tych rzeczy (chyba wiem, co odpowiedzą Essencomaniaczki :))?