Essence Fruity
Sorbetowe cienie
Om nom nom.
Te cienie wyglądają po prostu przepysznie! W dodatku są w szklanych słoiczkach, a nie w plastikowych jak to Essence ma w zwyczaju, co dodaje im uroku. Na tę chwilę chciałabym ten brzoskwiniowy i bananowy, choć takie jasne kolory nie wróżą jakiejś szczególnej pigmentacji. No i nie wiadomo, co Cosnova rozumie przez sorbet, bo- jak pokazały ostatnie limitki- nie jest specjalistą od deserów.
Balsamy
"No na co Ci kolejny kosmetyk do ust!"- krzyczy rozum. "Jakie piękne opakowania" szepcze serce. Czyli kolejny konflikt tragiczny gotowy. Jednak Fatum w postaci Drogerii Natury i ich losowemu wybieraniu limitek chętnie zakończy ten spór nie sprowadzając Fruity do Polski. Odpukać w niemalowane! Ja chcę tę limitowankę!
Róż w sorbecie
Czyli Essence zaczyna chwytać o co chodzi z marketingiem i dlaczego warto produkować kosmetyki, które się sprzedadzą. No nie do wiary, prawda? W każdym razie róż to bardzo dobre posunięcie, choć mnie osobiście nie kusi zbytnio przez wzgląd na kolor. Choć jeżeli miałby tę są konsystencję co ten catricowy z Hidden World. Hmm... pewnie musiałabym się zastanowić :).
Lakiery
Pastele w ładnych butelkach *_*. Czyli jak choć trochę uszczęśliwić Mademoiselle Chaos. Oprócz bananowego podobają mi się wszystkie, ale jeżeli zdarzyłaby się ta cudowna chwila i mogłabym podumać nad nimi przed szafą, to nie skusiłabym się na tyle. W sprawie lakierów mój zdrowy rozsądek (a może lenistwo) zwycięża, bo kiedy jestem padnięta to raczej nie myślę o malowaniu paznokci. Chyba, że to są ładne pastele...
Pachnący top coat
Czyli zaczyna się lista rzeczy, których do szczęścia mi nie potrzeba. Choć wiem, jak ważne dla trwałości lakieru jest ważny top coat, to go zwykle nie używam. Nie mam cierpliwości do czekania na wyschnięcie wszystkich warstw lakieru. Jeszcze miałabym położyć na to wierzchnią warstwę? -_- Poza tym w tej dziedzinie mam swojego ulubieńca (no bo czasem wypadałoby zakryć te ślady pościeli)- żelowego Better Than Gel Nails. Daje naprawdę piękny efekt i nie zamienią go nawet na rzecz zapachu truskawek.
Naklejki
Pamiętam jak mi ich było szkoda, kiedy znalazły się w limitce, która z kolei nie znalazła się u nas. Jednak teraz nie wyobrażam sobie paradować z czymś na paznokciach, które wystaje na parę milimetrów. Ładne to jak się patrzy na to en face, ale z boku? Poza tym z moją manią zdrapywania lakieru (nie bijcie!) te naklejki nie wytrzymałby długo. Jednak wielbicielki fiimo powinny być zadowolone.
Top coat
Kolejny lakier nawierzchniowy, którego pojawienie się nie bardzo ogarniam bo: a)po co wprowadzać drugi prawie taki sam kosmetyk do limitki (no chyba, żeby był to rozświetlacz :p) b) podobny jest w stałej ofercie, nawet opakowanie się niezbyt różnią. Chyba, że ktoś pomyślał o tych, którzy nie lubią zapachu truskawek. No cóż, powinnam docenić wspaniałomyślność producenta, ale przychodzi mi to z trudem. Może jest ktoś w stanie wytłumaczyć mi sens tego? Byłabym wdzięczna ;D
Catrice ma trochę inną wizję wiosennej limitowanki. "Ciężkość" niektórych kosmetyków trochę nie pasuje mi to klimatów budzącego się do życia świata. W zasadzie to tą LE trudno byłoby przypisać do jakiejkolwiek pory roku, więc przyjmijmy, że jest ona robiona bardziej pod aktualne trendy. Nie mniej jednak ja znajduję tam, więcej dupereli niż rzeczy, które rzeczy, które naprawdę mi się podobają, nie mówiąc o tych rzeczywiście potrzebnych. Poza tym mam wrażenie, że jest to taka nieudana kopia Urban Baroque. Sprawdźcie same:
Catrice Revoltaire
Paletki cieni do smokey eyes
Trudno odmówić tym opakowaniom urody, ale kolory zupełnie nie moje (znowu ;)). Póki co mam etap na topienie się w mnóstwie brązów, nude'ów ew. brzoskwini. O, jeszcze kochanym przez wszystkich kameleonku. No i przymierzam się do różowego cienia z Hidden World. Co ja to...? Miało być o paletkach. Choć zdarza mi się kupować coś dla samego opakowania, to tutaj sobie daruję. Swoją drogą, wiecie jak bardzo dziadowski jest pędzelek? Wiem, że nie można się niczego spodziewać po takim dołączanym to paletki,a le szczerze powiedziawszy już wolałabym pacynkę z obydwóch stron.
Matowe pomadki
Kolejne pudło! Mimo, że te pomadki mają szansę być podobne do AM to znowu kolory jakieś nie dla mnie. Jedynie ta pierwsza wydaje się być całkiem przyjemna, jednak średnio widzę taki matowy róż. Do środkowej nie mam przekonania, jak do wszystkich nude'owych pomadek. Ostatnia również nie przyda się na wiosnę, kiedy chcę wyglądać rześko. Szkoda, oj szkoda...
Pędzelek do ust
Tu sprawa wygląda dosyć ciekawie. Jeżeli byłby grubszy, można byłoby się nad nim zastanowić czy nie dałoby się go używać jako pędzelka do powiek. Ponadto jest wysuwany, więc bez obaw można byłoby go wrzucić do kosmetyczki na wyjazd.
Nie obraziłabym się gdyby wprowadzili taką chowającą się kulkę ;D. Z pewnością miałaby więcej zwolenników niż pędzelek do ust.
Róż
Jak już wspomniałam miliony razy nie ma co mnie kusić różowym różem ;). Mogłabym paplać o ciekawym gradienie. Całkiem ładnym opakowaniu. Jak pewnie ładnie będzie rozświetlać cerę.
Jednak po co mi to? Ludzie, ja chcę brzoskwiniowy róż!
Lakiery
No i Essence wprowadziło Nude Glam, więc ekhm. Chyba wolę w tę stronę szafy.
Ogólnie rzecz ujmując to limitki takie dosyć wtórne: Fruity- Jelly Baby z , Revoltaire- Urban Baroque. Mogli zatrudnić Essenco- i Catricomaniaczki do wymyślania limitek, byłyby znacznie ciekawsze ;D. Do każdej pewnie byłby rozświetlacz :P.
Jak wrażenia? Chciałybyście, żeby coś dotarło do Polski?
obie kolekcje wyglądają fajnie. :) a te sorbetowe cienie.... :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem.Musiałabym pomacac.Ogólnie rzecz biorąc te limitki na zdjęciach przestają mnie przekonywać.Ale wiadomo jak to jest.Na zdjęciach niby nic fajnego a później się wykupuje połowę bo jednak fajna;)
OdpowiedzUsuńUdana ta owocowa edycja z Essence
OdpowiedzUsuńMogłabym mieć większość tych lakierów :)
OdpowiedzUsuń