Chyba nie muszę mówić, że najpierw w oko wpadła mi opcja czekoladowa? Piernikowe late wydaje się być równie ciekawą opcją. Tradycyjnie nie pociąga mnie cynamon, za którym nie bardzo przepadam, ale na zimne miesiące pewnie znajdzie nie jedną zwolenniczkę.
Producent jak zwykle opisuje cudowne właściwości kremu jak odżywienie suchych i zniszczonych rąk oraz ich 24-godzinną ochronę. Oczywiście takie obietnice można włożyć między bajki, za to jest idealnym kosmetykiem do torebki (miałam wersję niby ze stałej oferty). Poza tym ma przeurocze opakowanie (dopiero za którymś razem skapłam się, że tam są kubki narysowane :)), które zachęca do dbania o nasze dłonie.
Piernikowe latte - chcęęęęęęęę!
OdpowiedzUsuńJa raczej nie zamierzam kupować pielęgnacji Essence, ale to smutne, że nie wszystkie limitowanki do nas docierają :/
OdpowiedzUsuńAle co? Będą u nas czy nie bardzo?
OdpowiedzUsuńOjej, nie wiem jak, ale muszę je zdobyć :D
OdpowiedzUsuńJestem ciewaka jak pachną, ale na pewno tak, że chciałoby się je zjeść :)
OdpowiedzUsuńDla samego zapachu, kupiłabym malinowy krem;) Za cynamonem również nie przepadam. Lubię przyprawy korzenne, wyjątek stanowi właśnie cynamon, który wywołuje u mnie mdłości... Szkoda, że asortyment Essence, który do nas dociera, jest tak mocno okrojony...
OdpowiedzUsuńMmmmm dłonie ! O nie trzeba bardzo dbac szczegolnie w tej porze roku :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową notkę :)