TA EDYCJA LIMITOWANA BĘDZIE DOSTĘPNA W POLSCE
W zeszłym roku będąc w Chorwacji poza wspaniałymi wspomnieniami i kosmetykami z dm-u przywiozłam też parę dodatkowych kilogramów, których głównym źródłem były przepyszne chorwackie lody. Co prawda trochę im brakuje do włoskich gelato, niemniej ich widok to uczta zarówno dla zmysłu smaku i oczu. Rafaello, Nutella, Ferrero Rocher (moje ulubione!), zielone jabłko, leśne, to jest orzechowe, piña colada... Nic dziwnego, że to właśnie lody stały się inspiracją do nowej kolekcji Essence. Uwaga, intensywność kolorów może zaskoczyć.
Me & my ice cream
Wypiekane cienie | Baked eyeshadows
01 Cone head, 02 Icylicious 03 Always in my mint
Balsamy do ust | Lip balms
01 Ice, ice baby
02 Icylicious
03 Ben & cherries
Róż w kremie | Cream blush
|
01 Ice bomb |
Kulki rozświetlające | Shimmer pearls
|
01 I-cy u |
Lakiery | Nail polishes
01 Ben & cherries 02 Always in my mint
03 Ice, ice baby 04 Icylicious
Naklejki na paznokcie | Nail topping sticker
|
01 Rainbow sprinkles |
Mokre chusteczki | Hand wipes
Me and my ice-cream to mieszanka (wybuchowa?) podrasowanych pasteli. Czytając opis tej limitki i nie mając załadowanych zdjęć myślałam, że będzie to nudna limitka bazująca na podstawowych kolorach, a zarazem moich ulunioch smakach: czekolada, toffi, wanilia. Rzeczywistość okazała się znacznie żywsza, barwniejsza, idealna na lato. Po pierwsze- nadchodzący hit limitki w postaci kulek korygujących, o których trochę wspomniałam tutaj. Dalej soczyste lakiery, które będą idealnie pasować do okraszonej słońcem cery. Essence znowu stawia na róże w kremie, które przechodzą swego rodzaju odrodzenie- zepchnięte przez formułę musu na boczny tor, dziś na nowo odkrywane. Coraz więcej osób chwali sobie fakt, że krem zamienia się w leciutki puder na twarzy. Ciekawym pomysłem jest przełożeniem struktury lodów na marmurkowe cienie wypiekane. Co do nich mam pewne wątpliwości, bo o ile przechodzenie kolorów jest efektowne w opakowaniu, tak na powiece zwykle zamienia się w szarą breję. Podobną historia jest z balsamami do ust, chociaż tu zamiast szarości mam nicość (?). Z kolei pozytywnie zaskoczyły mnie naklejany kawior, bo mimo paru prób jego nakładanie wciąż nie wychodzi mi idealnie.
Podsumowując limitka mi się niesamowicie podoba, mimo sporego podobieństwa do Fruity. Z pewnością będę na nią polować ze względu na kulki rozświetlające, kawior i lakiery. Jakie wrażenie zrobiła na Was Me & my ice cream?