Dawno, dawno temu (czyli jakieś dwa miesiące wcześniej) "zamarzyło" mi się posiadanie własnego bloga. Pomysł całkiem głupi dla kogoś, kto nie posiada umiejętności zrozumiałego przekazania swoich myśli, jedynie wzrokowy kontakt z aparatem (tak więc strzeżcie się moich zdjęć) i brak szczęścia do wszystkiego, co związane z informatyką (chodź na necie spędzam całe godziny). Jednak "po cóż innego żyjemy, jak nie po to, by być przedmiotem rozrywki naszych sąsiadów i z kolei sami śmiać się z nich"?
Stało się. Mam moje małe miejsce w sieci.
Oczywiście nie było łatwo- miałam wymyśloną nazwę, która okazała się być zajęta. Tak oto długość adresu bloga nie różni się znacząco od "Pana Tadeusza". Moje "piękne tło", które sobie wyśniłam nie znalazło zastosowania z moimi zdolnościami graficznymi i widzicie, to co widzicie.
Koniec przykrości, czas na przyjemności!
Chyba.