Strona główna

niedziela, 9 października 2011

Oczarowanie na zawołanie. Duo blush Catrice

Rumieniec na twarzy każdej dziewczyny wygląda wręcz uroczo. Ja niestety mam zdolność jedynie do strzelania buraka na całej twarzy, a nie uroczych rumieńców, więc muszę sobie jakoś pomagać.
Róże Catrice zobaczyłam na jakimś blogu (a jakże by inaczej). Przy najbliższych zakupach postanowiłam się mu przyjrzeć i w koszyczku wylądował Pink Grapefruit Shake.


Muszę przyznać, że Catrice bardzo trafnie określa nazwy poszczególnych odcieni. Uwielbiam ich grę słowną (np. lakier I Sea You) ;D. Kiedy wybieram się do sklepu, nie muszę pamiętać, że ten róż, który mi się spodobał ma kolor 030, a jedynie, ze jego nazwa powiązana jest grejpfrutem- bardzo słusznie zresztą. 
Co zwraca na niego uwagę? Zdecydowanie opakowanie. Jest typowe dla Catrice- proste, minimalistyczne, bardzo dobrze wykonane. Wzór wytłoczony na różu wygląda na inspirowany marką Dior. W tym przypadku jednak to nie odrzuca (wkurza mnie np. zgapianie produktów Benefit przez W7 czy pseudo Meteoryty Mollona) . Wręcz przeciwnie- w połączeniu z przezroczystym opakowaniem wygląda nowocześnie. 
Jak doskonale widać róż jest podzielony na dwie części: większą- matową, ciemniejszą oraz mniejszą, zawierającą drobinki (mnie one nie przeszkadzają, ale fanki matowych róży chyba nie będą zadowolone). Na upartego można użyć go jako rozświetlacz, tak więc są to dwa kosmetyki w jednym produkcie. Dzięki temu można również stopniować efekt- wymodelować twarz ciemniejszą częścią albo ożywić cerę mieszając oba kolory.
część ciemniejsza, wymieszane obydwa kolory, część jaśniejsza
Kiedy nie mam dużo czasu na makijaż,  mogę darować sobie podkład, ale zawsze sięgam po róż. Bardzo łatwo go nałożyć, nawet w pośpiechu. Nie jest tak drobno zmielony, miałki jak ten z Cute As Hell. Mimo to używam do niego bardzo miękkiego pędzla z limitowanki Essence Moonlight i doskonale daje radę. Przy nim CaH poszedł odstawkę.
Z wydajnością bywa różnie. Ja go stosuje w prawie codziennie od dłuższego czasu i mam niewielki wglębienie. Moja koleżanka natomiast zużyła cały w pół roku. 
Duo Blush ma bardzo duży minus, a mianowicie trwałość. Znika już po kilku godzinach. Po części ja ponoszę odpowiedzialność za to- często poprawiam włosy, przez co moje ręce również dotykają twarzy. Pomimo tego, inne róże wytrzymują dłużej. 
Wydaję mi się, że ten produkt będzie świetnym kosmetykiem do nauki makijażu- raczej nie można nim sobie zrobić krzywdy, a daje bardzo ładny efekt.

Krótkie podsumowanie:
+ kolory
+ porządne opakowanie
+ dwa kosmetyki w jednym produkcie
+ całkiem tani (15, 99zł)
+ łatwość nakładania
+ efekt świeżej, zdrowej skóry
+ wydajny (jak dla mnie)
+/- ma średniej wielkości drobinki
- trwałość

Dziewczyny, polecicie mi coś na przedłużenie trwałości różu?*

 *Nie, włosy muszę poprawiać ;)

6 komentarzy:

  1. Miałam ochotę na to duo- po twojej recenzji chcica wzrosła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się ponownie kuszona przez Ciebie tym różem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zoila, no najwyższy czas go kupić :D.

    Pink Caster Sugar, i bardzo dobrze, że czujesz się kuszona ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też dopiero uczę się malować przy użyciu różu, więc takie róże to dla mnie idealne narzędzie do prób, bo nie zrobię sobie krzywdy. Obecnie mam jasny róż z Sephory i jestem z niego zadowolona, nakładam go pędzlem albo palcem, nie sądziłam, ze najlepszy efekt uzyskam przy pomocy palucha;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też go mam, w kolorze brzoskwini i jestem oczarowana, nie do końca umiem używać, ale bardzo mi się podoba efekt :)

    OdpowiedzUsuń
  6. karminowe.usta, faktycznie musi być niezły skoro można go nałożyć palcem? Który to ten szczęściarz?
    dzolls, po przeczytaniu Twojego komentarza pamiętałam, żeby zobaczyć ten odcień i chyba też dołączy do mojej kolekcji. Ta jasna część jest świetna :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...