Kuszono mnie niezmiernie tym pudrem. Zapowiedzi, swatche w necie, posty na Wizażu. Wyobrażałam sobie jak z idealną cerą oczarowuje wszystkich dookoła. Miałam podbić świat. Wyszło... a zresztą same zobaczcie.
Na początku tradycyjnie chcę zaznaczyć, że jak dla mnie wciąż za wcześnie na recenzję, niemniej chcę się podzielić swoimi pierwszymi wrażeniami nim puder całkowicie zniknie z półek.
Jeżeli chodzi o opakowanie to mam wrażenie, że zaraz się rozleci. Pokrywka jest dosyć niestabilna i mimo zamknięcia cały czas się chybocze. Całość wygląda jak tester, choć przezroczysty plastik eksponuje piękne wnętrze.
Co tu dużo mówić- puder sam w sobie jest piękny. Na szczęście wzorki nie schodzą zbyt szybko, zauważyłam nawet, że cielista część zużywa się szybciej niż ta kolorowa, w związku z czym po paru użyciach powstają nierówności (prawie jak na mojej twarzy ;)). Nakłada się bardzo dobrze, wystarczy przejechanie pędzlem by nabrać ilość wystarczającą na pokrycie większości, jak nie całej twarzy.
|
Essence Blossoms etc. | p2 Spring please! | Catrice Candy Shock |
Kolor to idealnie zbalansowana mieszanka beżu, różu i żółci, nie trzeba też się obawiać drobinek, których praktycznie tam nie ma. Z tego względu trudno sięgo dopatrzeć nawet na powyższym zdjęciu, gdzie wszystkie kosmetyki są nałożone w solidnej ilości.
"Naga" skóra | Skóra pokryta pudrem Catrice Candy Shock; większe wypryski ukryte pod korektorem Manhattan
Inne zdjęcia z pudrem
Efekt na twarzy? Gdzie jest mój fotoshop ja się pytam?
Tu jest!
Tak na poważnie-moim największym zarzutem wobec tego pudru jest w zasadzie minimalny blask jak na rozświetlacz. To satyna zmierzająca to matu, przynajmniej na mojej twarzy przyzwyczajonej do "naturalnego glow", jaki daje Healthy Mix. Nie daje efektu świeżej cery i młodzieńczego blasku jak moi ulubieńcy. Wydaję mi się, że nie koryguje tak dobrze kolorytu, choć fakt, trudno pobić perełki z p2. Nie wypowiem się na temat łagodzenia rysów, bo moją kanciastą twarz może uszlachetnić jedynie operacja plastyczna... Nie usłyszałam też, że wyglądam jakoś zdrowiej od czasu używania tego pudru, jednak póki co na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy powiedziano mi, że jestem ładna, także tego... Za to niedoskonałości są lepiej schowane, a makijaż utrzymuje się nieco dłużej.
Dla kogo polecam? Przede wszystkim osobom, które nie przekonały się do kładzenia rozświetlających pudrów na całą twarz (a chciałyby ;)) i tym, którzy nie lubią płaskiego matu. Z pewnością nie jest to na tyle mocny rozświetlacz do zaakcentowania kości policzkowych.
Macie go w swoim zbiorach lub w planach?