Niestety przyszła chwila opamiętania i zamiast powiększenia kolekcji lakierów skończyło się jedynie na pielęgnacji. Jako, że moja włosy niewiele różnią się od siana, postanowiłam wypróbować olejki. Postawiłam na Himalaya Herbals, który jest (pseudo)naturalny. Potem jeszcze dorzuciłam mydło z miodlą indyjską, bo nie widziałam go nigdzie w sklepach (yhym, tak to sobie tłumacz).
Paczka przyszła w poniedziałek i mimo braku czasu uwieczniłam tę cudowną chwilę odpakowywania paczki.
Bezbronna, jeszcze niczego nieświadoma paczka |
Och nie ma za co |
Jako, że jestem niepełnosprytna nie zrobiłam zdjęć samych produktów, więc użyje tych dostępnych na stronie Himalaya Herbals
Czekam na recenzję olejku :) Fajna ta plastikowa torba :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam indyjskie kosmetyki. Są przecudowne!!:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak sprawdzi się mydełko
OdpowiedzUsuńja też skorzystałam z DDD. :-) miałam szampon z Himalaya, dostałam w aptece dzięki uzbieranym punktom, ale szczerze mówiąc nie pamiętam ani nazwy ani wyglądu, ale był inny aniżeli ten Twój. :-) a działanie miał ok, ale bez szału.
OdpowiedzUsuńPink Caster Sugar, póki co mam do niego mieszane uczucia-nie daje natychmiastowego efektu, ciekawe, co będzie za jakiś czas
OdpowiedzUsuńGoodForYouDP, szczerze powiedziawszy, to mam wątpliwości, czy one są faktycznie z Indii...
zoila, mydełko mam zamiar stosować do twarzy, ale dopiero jak skończę żel z Vichy (o ile go kiedyś skończę)
One_LoVe, widziałam :). Dobrze, że nie zauważyłam Joanny, bo pewnie (za) dużo bym zamówiła