Moda festiwalowa to dosyć wdzięczny temat, nie tylko dla producentów odzieży, ale również i kosmetyków. Choć samo pojęcie wydaje mi się śmieszne, bo moja wyobraźnia z trudem godzi powłóczyste pastelowe kreacje z błotnistym Woodstockiem bez wybuchu śmiechu to jednak kolekcje makijażowe zawsze zwracały moją uwagę. Nie, nie dlatego, że grubą tapetę uważam za jak najbardziej odpowiednią na tego typu okazje. Po prostu producenci dokładają wszelkich starań nad poprawieniem trwałości takich kosmetyków, co jest niezwykle przydatne w codziennym życiu bez czasu na poprawki. Co Cosnova wymyśliła tym razem?
Paleta cieni do oczu | Eye Shadow Palette
C01 Haunting Melody |
Żelowa pomadka do ust | Sheer Lip Colour
C01 The Salmon Dance C02 Wheels On Fire C03 Nude & Rude
Nawilżający brązer | Hydrating Bronzing Powder
Satynowy róż | Satin Blush
C01 Light My Fire |
Lakiery do paznokci | Ultimate Nail Lacquers
C01 Blue Highway C02 Green Days C03 The Salmon Dance
C04 Wheels On Fire C05 Nude & Rude
Okładka na paszport | Passport Cover
Limitka nie jest z tych, na widok których serce zaczyna szybciej bić, niemniej przyjemnie się ogląda zapowiedź. Creative team Catrice przejawia niepokojącą słabość do dziwnych wzorów, które skłaniają do rozważań egzystencjalnych pt. Co autor miał na myśli?. Skrzyżowanie płomieni i znaku wodnika na większości opakowań i tym razem nie podbiło mojego serca, jednak na zakrętkach lakierów dało to niezwykle ciekawy efekt. Co do samych produktów to moje serce z góry jest podbite przez Sheer Lip Colour. Niezależnie od tego, czy, jak sugeruje nazwa, będzie to powtórka ze SpectaculART (niby opis sugeruje ten sam produkt, ale wiadomo jak to się kończy) czy Cucuby to zapowiada się świetny produkt. Podobnie ma się sprawa z nawilżającym brązerem, który kojarzy mi się z essence'owym Bondi Beach (który podobno też cechował się konsystencją mokrego piasku). Ciekawa formuła i ładny, niepomarańczowy kolor- j'aime ça! Róż wydaje się być również ciekawym wynalazkiem, jednak po przygodach z tym z Natventuristy raczej nie skuszę się ponownie. Mogłabym napisać o paletce cieni, że pewnie znów jakaś marna pigmentacja, ale chcąc Was zaskoczyć powiem, że ma bardzo ładne kolory. Z kolei odcienie lakierów to kompletnie nie moja bajka, no może poza Wheels On Fire... Tak z różowego do różowego płynnie zmierzam do okładki na paszport, która dla normalnych, dojrzałych ludzi uważana jest pewnie za badziew i kompletnie niepotrzebną rzecz. Ja z kolei uwielbiam wszelkiego rodzaju gadżety i mogę spokojnie przyznać, że przydałoby mi się takie coś. Mimo że staram się szanować rzeczy to paszport zdarza mi się upychać jak nie jest już potrzebny (znacie to świetne uczucie po tych wszystkich odprawach, szczególnie jak się ma lot w nocy?), więc w trosce o jego oryginalną okładkę chętnie kupiłabym produkt Catrice.
Chciałybyście ujrzeć Hip Trip w Polsce? Co byście kupiły?