Jeżeli chodzi o opakowanie to nie zachwyca (przywodzi mi na myśl opakowania Tesco parę lat temu- ktoś jeszcze pamięta? Takie białe, niebieskie paski i napis Tesco quality guaranted), poza tym nie bardzo jest jak wycisnąć resztki szamponu, bo twarde to to, nieustępliwe i łatwo produktu nie odda. Zaletą niewątpliwie jest dozownik jak w szamponach CeCe czy Biosilka, więc wystarczy pstryk i otwarte.
Jego konsystencja stanowi miłą odmianę od szamponów Alterry, bo niczym się nie różni od chemicznych bliźnich. Nie bardzo podobał mi się jego kolor, bo komu perłowa pomarańcza przywodzi na myśl naturę? Zapach tym bardziej- trudno uwierzyć, że ma w sobie wyciąg z bio mandarynki skoro pachnie jak podrzędny płyn do kąpieli czy żel pod prysznic. Nie wiem, o chodzi, ale producent chyba inspirował się ogródkiem, sadem czy uprawami w Czarnobylu (przepraszam za określenie, ale czy to normalne, żeby olejek z pomarańczy pachniał migdałami?). Jednak, żeby się nie czepiać to faktycznie naturalne zapachy są czasem gorsze od ich chemicznych zamienników- przykładem wanilia i wanilina, która jest stosowana w cukrze.
Co do samego działania to raczej trudno wymagać czegoś więcej od szamponu niż mycia. Myje bardzo dobrze, świetnie radzi sobie z olejami, dzięki temu, że wytwarza dosyć sporo piany (niby nie jest to wyznacznikiem mycia, ale przy używaniu go nie musiałam specjalnie się zastanawiać, czy już zmyłam wszystko), przy czym nie wysusza. Niestety, moje włosy nie błyszczały po nim jak po szamponach Alterry, ot, wyglądały normalnie. Szampon nie wzmógł przetłuszczania, ale też włosy nie zachowywały świeżości przez jakiś nadzwyczajny okres czasu, choć fakt, producent tego nie obiecuje (jednak szampon Apis, który jest dedykowany dla włosów suchych utrzymuje moje włosy w ryzach dwa razy dłużej- tak, niestety ma też w składzie SLS).
Czy do niego wrócę? Szczerze mówiąc nie wiem. Jeżeli chodzi o mycie włosów, preferuję Alterrę, jednak muszę przyznać, że taka galaretkowata konsystencja doprowadza do szybszego zużywania. Bio naïa ma wydajność jak zwyczajny szampon (u mnie to byly gdzieś dwa miesiące używania co dwa, trzy dni), więc cena jest do zniesienia. Alterra daje jednak lepsze nabłyszczanie, wspaniałe zapachy i ładną szatę graficzną, jednak zdarzyło mi się niedokładne zmycie oleju... Wychodzi na to, że jak będę miała wyjątkowo mało czasu i moja głowa będzie zajęta czymś innym niż pielęgnacją włosów to najprawdopodobniej sięgnę po Bio naïa, żeby nie katować włosów silniejszymi detergentami.
Krótkie podsumowanie
+bardzo dobre mycie włosów
+wydajność
+certyfikat Eco Cert
+skład w 99% jest z naturalnych składników
+konsystencja
+nie wysusza włosów
+nie wzmaga przetłuszczania
+wygodny dozownik
+wygodny dozownik
+/- cena
+/-dostępność (marka własna L'Eclerc)
+/-dostępność (marka własna L'Eclerc)
-opakowanie
-zapach
Miałyście do czynienia z kosmetykami Bio naïa?
W składzie jest idealny i wydaje sie byc dobrym kosmetykiem, moze wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz dostęp do L'Eclerca to nie za szkodzi spróbować :)
UsuńI znowu niby dobrze, a narzekasz ;) Ja muszę się przyjrzeć tej marce, ale do tego marketu mi strasznie nie pod drodze :/
OdpowiedzUsuńJa Alterrę( przy dłuższym stosowaniu) posądzam o spowodowanie wypadania włosów :/ Przerzuciłam się na płyn dla mam z BD i jest cuuuudnie :D I zapach i miękkość i oleje zmywa :)
Już dawno stwierdziłam, że powinnam nazwać bloga "Narzekam, bo lubię" ;)
UsuńAlterra krzywdy mi nie robi, pamiętam, że polecałaś mi Babydream, ale najpierw chcę jeszcze spróbować płyn Facelle
Hm, ja kupiłam go za 8zł w takiej samej pojemności a nie było oznaczonej promocji.
OdpowiedzUsuńLubię olejek do twarzy do zadań specjalnych ;)
Najwidoczniej L'Eclerc ze mnie zdziera :<
UsuńOdnośnie olejku, jestem w fazie testów i na tą chwilę jestem zachwycona
dobra recenzja! aż miło poczytać
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie mam dostępu do Eklerka:P Może bym się skusiła i spróbowała nowego myjacza do włosów:]
OdpowiedzUsuń